W sukience do sukcesu

przez Editor

Do tego, że ambicje zawodowe wymagają często odpowiedniego opakowania,  czyli adekwatnego stroju, nie trzeba nikogo przekonywać. Czyżby? Do Dress for Success trafiają dziesiątki kobiet, dla których symboliczna sukienka, w której pójdą na rozmowę kwalifikacyjną, jest nowością, a jednocześnie początkiem nowej drogi – nie tylko zawodowej, ale przede wszystkim życiowej. O misji i działaniach Stowarzyszenia rozmawiamy z Dorotą Stasikowską-Woźniak, Dyrektor Generalną i Pomysłodawczynią Dress for Success w Polsce.


Na czym polega idea Dress for Success?

Dress for Success Poland to organizacja, której celem jest pomoc kobietom w trudnej sytuacji życiowej. Na całym świecie, a mamy 147 filii, wspieramy kobiety, które same chcą zmienić coś w swoim życiu. Nie szukamy za nie pracy, ale przygotowujemy do rozmowy kwalifikacyjnej. Nasza pomoc jest dość ekskluzywna, a równocześnie bezpłatna. Chcemy pomagać tylko silnie zmotywowanym osobom. Ponieważ pracujemy społecznie – to nasz wybór i misja – chcemy, żeby nasza pomoc trafiała do tych, którzy chcą i potrafią z niej korzystać. Dress wyposaża kobiety w symboliczną sukienkę na rozmowę kwalifikacyjną. Ale sukienka to tylko symbol. Tak naprawdę chodzi o wsparcie i wzmocnienie psychiczne. Chcemy, żeby trafiające do nas panie uwierzyły w siebie. Wówczas same będą mogły przenosić góry. W kobietach drzemie wielka siła. Sukienka, bielizna, fryzjer, kosmetyki, lekcje makijażu czy dress codu, a przy tym wsparcie psychiczne, lekcje np. budżetowania, to elementy całego programu, które jedynie wydobywają potencjał.

Jak długo Państwo istniejecie i ile osób jest zaangażowanych w działalność DfS w Polsce?

Na świecie Dress istnieje już 17 lat, a w Polsce w październiku będziemy obchodzić siódme urodziny. Na stałe i regularnie wspiera nas prawie 50 wolontariuszek, ale też wiele osób, które organizują akcje SOS, czyli zbierają „szczęśliwe sukienki” dla naszych podopiecznych, oraz kilkadziesiąt trenerek i mentorek, a także tysiące osób w całej Polsce, które biorą udział w naszych konferencjach. Olbrzymie jest też grono sympatyczek i sympatyków.

Ilu Paniom i w jakim zakresie udało się pomóc?

Przez siedem lat wsparłyśmy 800 kobiet, które, dzięki naszej pomocy, nabyły przekonania, że potrafią i pewności, że dadzą radę. Każda z nich wzięła udział w warsztatach wzmacniających, trwających od tygodnia do miesiąca, obejmujących 6-8 godzin zajęć każdego dnia. Jednocześnie panie otrzymały stroje na rozmowę kwalifikacyjną, zapewniliśmy im wizytę w salonie fryzjerskim i lekcje makijażu, a w uzasadnionych przypadkach także np. pomoc medyczną.

Jakie wymogi musi spełnić potencjalna podopieczna DfS?

Musi być zarejestrowaną bezrobotną poszukującą pracy, napisać lub przyjść do nas i potwierdzić, że naprawdę chce pracować nad sobą. Czasami trafiają do nas panie, które myślą, że pstrykniemy magicznie palcami i oto one staną się natychmiast niemal superbizneskobietami. Niestety, to tak nie działa! Potrzeba czasu i determinacji – często miesięcy, a nawet lat pracy i olbrzymiego samozaparcia. Sukces wymaga najczęściej wyrzeczeń, pracy i wysiłku. Generalnie, w życiu raczej niewiele przychodzi łatwo…

Czy wszystkie Panie, które skorzystały z pomocy DfS wykorzystały daną im szansę?

Większość zdecydowanie tak. Ale nie wszystkie osoby, które się do nas zgłaszają, są w stanie podjąć wyzwanie. Poznajemy to dość szybko. Bywa i tak, co się zdarza na całym świecie, że ktoś trafia do Dressu i wcale nie jest gotowy na zmiany, więc rezygnuje i się poddaje, ale ziarno zostaje zasiane. Proces się rozpoczyna. Bywa, że ktoś wraca do nas po jakimś czasie i znów podejmuje próbę, ale już bardziej świadomą i dojrzałą. Ma wtedy mniej roszczeń do świata, a w większym stopniu skupia się na pracy nad sobą i poważnym wysiłku.

Pracujecie w DfS na zasadach wolontariatu. Jakie predyspozycje musi spełniać wolontariusz?

Absolutnie każda i każdy z nas może zajmować się wolontariatem. Dawanie siebie innym – to coś, co wewnętrznie wzbogaca. Równocześnie to wielki przywilej. Bardzo bym chciała, aby każda pani, która korzysta z naszej pomocy, została w przyszłości wolontariuszką Dressu. Coraz częściej tak się dzieje. Ponoć jesteśmy tyle warci, ile możemy dać z siebie innym.

Jak wygląda Państwa współpraca z miastem/dzielnicą/regionem?

Od początku naszego funkcjonowania w Polsce współpracujemy z administracją i samorządami na różnych szczeblach. Miasta, gminy, urzędy marszałkowskie czy wojewódzkie, urzędy pracy, organizacje pozarządowe, firmy i przedsiębiorstwa bardzo często są naszymi partnerami w mniejszych i większych działaniach. Bardzo sobie cenimy tę współpracę.

Kto wspiera Państwa wizerunkowo?

W naszym gronie mamy specjalistki od PR i dziennikarki, współpracujemy z firmami, pismami branżowymi oraz innymi mediami. O naszych działaniach powstało bardzo wiele artykułów, programów telewizyjnych i reportaży, jednak nagłaśnianie naszych działań nie jest dla nas sprawą pierwszorzędną. Kluczowa jest praca „u podstaw” i jej skuteczność, a także działanie na zasadzie społecznego wolontariatu. Czujemy, że nie ma potrzeby dodatkowej promocji tego, co robimy, bo osoby, które powinny do nas trafić i są zmotywowane do wprowadzenia zmian w swoim życiu, jeśli tylko zechcą, na pewno nas znajdą.

Jak wygląda współpraca DfS z biznesem: firmami, instytucjami?

Bez kontaktu z biznesem nie mogłybyśmy istnieć. Doskonale, od lat układa nam się współpraca z tymi, którzy byli z nami praktycznie od początku, jak np. firmą kosmetyczną Oceanic Doroty Soszyńskiej, która obdarowuje nasze beneficjentki doskonałymi kremami, bierze udział w naszych warsztatach i innych spotkaniach czy Berendowicz&Kublin, której współwłaścicielka Beata Berendowicz zapewniła nam 1000 pełnych usług fryzjerskich. Współpracujemy też np. z siecią hoteli Accor i programem Woman at Accor Hotels Generations, PPG Industries (producentem m.in. farb Decoral), współpracowaliśmy z firmą bieliźniarską Dalia, z producentem obuwia Badura, designerami i projektantami odzieży i biżuterii, producentami środków czystości czy urządzeń kuchennych, Polską Radą Centrów Handlowych, która zorganizowała w centrach handlowych w całej Polsce, a także na swojej dorocznej Gali akcję SOS. Takich firm, instytucji i wielkich światowych korporacji jest na prawdę całkiem sporo. Organizują u siebie akcje „SOS – Podaruj szczęśliwą sukienkę”, albo kupują, jako cegiełki, nasze książki „W sukience do sukcesu”. Zamawiają płatne warsztaty, biorą udział w naszych galach i innych eventach jako sponsorzy. To dowód, że doceniają nasz społeczny wysiłek w przywracaniu kobiet na rynek pracy i chętnie włączają się w nasze działania. Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy chcieliby się włączyć w nasze działania!

Jest Pani założycielką Dress for Success w Polsce i dobrym duchem całej inicjatywy, a także autorką poradników wizerunkowych, książek magicznych i powieści dla kobiet, w tym „Mandragory”…

W Mandragorze jest wiele z tego, co dla mnie bardzo ważne, to wynik moich przemyśleń, poszukiwań i odkryć. Chciałabym, żeby tę książkę przeczytała każda kobieta, której chociaż raz w życiu przeszło przez myśl, że być może jest czarownicą. No, albo chociaż przynajmniej wróżką :)Niektóre z książek napisałam pod  rodowym nazwiskiem Kassala. Sprzedawały się lub, tak jak „W sukience do sukcesu” sprzedają się, odpukać bardzo dobrze. Na przykład „Poradnik nowoczesnej czarownicy” rozszedł się prawie natychmiast po ukazaniu. Najnowsze „Żądze Kleopatry” wydane przez Sonię Dragę wciąż jeszcze są na rynku – polecam! Bardzo lubię spotkania autorskie, podczas których spotykam  wspaniałe, „soczyste” i mądre kobiety, a często także świetnych mężczyzn. Dają mi mnóstwo energii, swojej prawdy o życiu oraz pozytywnych emocji. Ludziom, których spotykam na swojej życiowej drodze, jestem bardzo wdzięczna za wszystko, co od nich otrzymuję.

Co Panią inspiruje?

Mamy szczęście żyć w Europie i w naszych czasach. Często nie zdajemy sobie sprawy, w jak bardzo uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do kobiet z innych regionów świata nas to stawia. Nie zawsze potrafimy w pełni z tych praw i możliwości korzystać. Oczywiście, w kwestii realizacji praw jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, ale jeśli ma się porównanie, jak te kwestie wyglądają na przykład w Afryce, krajach arabskich czy na Dalekim Wschodzie, to aż chce się głośno wołać: dziewczyny, korzystajmy z tego co mamy! Korzystajmy z możliwości! Żyjemy w świetnych czasach i we wciąż, mimo wszystko, otwartej Europie. Mamy pokój, prawa o jakich nasze prababki mogły jedynie marzyć. Korzystajmy z nich! Rozwijajmy się, kształćmy, głosujmy, chciejmy być wybierane, prowadźmy firmy, twórzmy i żyjmy w sposób, który będzie dla nas najlepszy i najbardziej satysfakcjonujący!

Dziękuję za rozmowę.


 

Artykuły powiązane