Jeszcze 15 lat temu w Warszawie istniały trzy pralnie samoobsługowe. Pisano o nich artykuły, bo były ciekawostką. Podobno prali w nich tylko turyści, starzy kawalerowie i studenci… A teraz jest kilkanaście i wciąż powstają nowe.
To co kojarzymy z filmami amerykańskimi – pralnie w których toczy się akcja, prowadzone są rozmowy przy składaniu podkoszulek czy rozwijają się romanse, staje się powoli również warszawską rzeczywistością.
Kto korzysta z samoobsługowej pralni?
Z pewnością wymieniani wcześniej:
- turyści – pralnie hotelowe są bardzo drogie, a wynajmowane mieszkania nie zawsze mają pralki. Często Warszawa jest jednym z przystanków w podróży po Europie. Czyste skarpetki mają to do siebie, że szybko się brudzą, a wiadomo, że pranie w rękach rzadko komu sprawia przyjemność,
- studenci – nie zawsze pralki są w akademikach, tak samo jak w wynajmowanych mieszkaniach, a podróżowanie z wypchanym brudnymi rzeczami plecakiem do rodziców to nie jest dobry pomysł. Owszem mama upierze, wyprasuje, ale ubrania zajmują dużo miejsca, więc nie zmieszczą się obiady w słoikach,
- starzy kawalerowie – pewnie tak. Teksty sprzed lat nic nie wspominają o starych pannach – pewnie wychodzono z założenia, że stare panny uwielbiają ręczne pranie jako czynność, która może im pomóc przetrwać kolejny dzień. A starzy kawalerowie, zgodnie ze wszystkim stereotypami nie mają pralki w domu..
Ale również:
- rodziny wielodzietne – cztery prania dziennie wykończą każdego człowieka i każdy sprzęt, a kupowanie pralki co trzy miesiące nie jest przewidziane w żadnym budżecie domowym. Pranie trzeba też suszyć – kilka suszarek w domu skutecznie uniemożliwi poruszanie się po nim, dlatego skorzystanie z pralni wyposażonej w duże pralki i suszarki pozwala zaoszczędzić czas i miejsce,
- sportowcy – każdy kto uprawia sport wie, że ilość brudnych ubrań sportowych jest olbrzymia. Odzież techniczna ma to do siebie, że odsuwa pot i wilgoć od skóry i nadaje się do założenia tylko raz, a potem trzeba ją uprać. Ponadto sportowcy często jeżdżą na zgrupowania, a na „przepak” mają np. pół dnia. W dobrze wyposażonej pralni samoobsługowej można przyjść z torbą brudnych rzeczy i po półtorej godziny wyjść z tą samą podróżną torbą, tyle, że pełną czystych ubrań. Trzeba tylko pamiętać, by nie używać płynów do zmiękczania i płukania, bo niszczą one specjalistyczną membranę w sportowych ubraniach,
- posiadacze dużych gabarytowo kołder, narzut – ładowność domowych pralek nie przekracza 5-6 kilogramów, do tego mają one małe drzwiczki, przez co nie uda się nam uprać większej kołdry, narzuty na łóżko czy zasłon. W pralni samoobsługowej znajdują się maszyny do których „na raz” zapakujemy 14 albo więcej kilogramów!
O czym warto pamiętać wybierając się do pralni samoobsługowej?
W zależności od pralni czasem można płacić tylko gotówką, w najgorszym wypadku tylko monetami, choć coraz częściej pralnie mają terminale płatnicze.
Nie zawsze regulamin pralni pozwala na korzystanie ze swojego proszku, czasem trzeba go kupić na miejscu. Podobnie z płynem do płukania.
Warto sprawdzić nie tylko godziny otwarcia pralni, ale również, czy właściciel nie wyznaczył przypadkiem pralniczych „happy hours”.
Na koniec trzeba pamiętać, że realny czas prania/suszenia nie zawsze będzie dokładnie taki jak ten pokazywany na wyświetlaczu maszyny. Z reguły trwa to dłużej, szczególnie w przypadku prania w wysokiej temperaturze.
Dobrym pomysłem jest zabranie książki lub ładowarki do telefonu czy tabletu, gdyż większość pralni ma darmowe WIFI.