Powrót mody na witacze

przez Zofia Przetakiewicz

Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Gminy konkurują ze sobą – o inwestorów, mieszkańców, turystów. Posiłkują się więc marketingiem, czego elementem są witacze, często stanowiące funkcję „stwórców” pierwszego wrażenia i reprezentantów danego miejsca.


Jak sama nazwa wskazuje, witacze to najczęściej słupy ze znakami i planszami, ustawione przy wjazdach do miast, gmin i regionów. Nie stanowią one oficjalnego znaku drogowego. Zazwyczaj witacze nawiązują do tego, z czego słynne jest miasto – zabytku, znanego mieszkańca czy regionalnego wyrobu. Stanowią swego rodzaju reklamę obszaru. Niektóre z nich stały się wręcz ikonami, tak jak np. witacz Las Vegas czy napis Hollywood, a także Statua Wolności. Są one popularne również w Polsce.

Witacze – straszacze

Jedno ze zdjęć nadesłanych na konkurs zorganizowany przez Graffico. Album z pozostałymi zdjęciami nadesłanymi na konkurs: https://www.facebook.com/grafficotorun/photos/?tab=album&album_id=279639428756841

Ustawianie witaczy popularne było w epoce PRLu. Wiele z nich, choć zniszczonych i nawiązujących do ówczesnych potęg przemysłu, wciąż stoi …i straszy. Przy wjazdach do miast stoją pordzewiałe, pokryte graffiti i ogłoszeniami słupy z poodrywanymi literami. Niestety dotyczy to również nowszych witaczy. Władze o nich zapomniały, a patrząc na witacz można się przecież spodziewać, że miasto jest w podobnym stanie. Firma Graffico w 2012 r. zorganizowała konkurs na najbardziej wysłużone, najstarsze i najdziwaczniejsze witacze z poprzedniej epoki. Nagrodą był nowy projekt, wykonanie i montaż witaczy.

Plastik, feeria barw, czcionek i kiczu

Od ok. 10 lat coraz więcej miast stawia nowe witacze. Potrzebę istnienia murali widzą też sami mieszkańcy, którzy zgłaszają takie projekty w ramach budżetów partycypacyjnych (Wrocław, Głogów). Na rynku funkcjonują nawet firmy, które wyspecjalizowały się w tego typu tablicach. Większość gmin stawia na plastikowe instalacje przedstawiające symbole okolicy i piękne krajobrazy czy herby miast partnerskich. Mimo wszystko, tego typu witacze często prowadzą do zaśmiecania krajobrazu, podobnie jak wielkie billboardy. Czy da się uniknąć takiego efektu? Oczywiście.

Witacz z pomysłem

Wiele gmin stawiało i stawia na drewno, które wpasowuje się nie tylko w leśny krajobraz, ale może nawiązywać do stylu zabudowy, tak jak ma to miejsce chociażby w Szczawnicy. W Bieczu, z kolei, witacz ma formę muralu opowiadającego o historii miasta. W Starachowicach przy jednym z wjazdów do miasta ustawiono witacz w formie rzeźby STARa 25, czyli reprezentanta słynnej fabryki samochodów ciężarowych. Wiele witaczy powstaje nie przy granicach administracyjnych miast, ale przy wjazdach do zurbanizowanej strefy lub przy węzłach komunikacyjnych. Stają się one nie tylko formą marketingu, ale także punktem orientacyjnym na planie miasta. Coraz częściej mają one estetyczną formę neonu.

Gdyńskie rybki

Gdyńskie rybki ©Traffic Design

Neonowe rybki są jednym z najnowszych polskich witaczy miejskich. Po raz pierwszy neon rozbłysnął 15 grudnia 2016 r. Projekt zrealizowało stowarzyszenie Traffic Design we współpracy z Centrum Designu Gdynia. Traffic Design zasłynęło ostatnio dzięki wymianie szyldów na kilku gdyńskich ulicach. Z Traffic Design rozmawialiśmy na łamach Go-Local.pl. Neon został umieszczony na Redłowie, jednej z najbardziej prężnie rozwijających się dzielnic miasta. Projekt powstał na bazie konsultacji społecznych, podczas których mieszkańcy dzielili się lokalnymi historiami. Neon wyświetla naprzemiennie dwie rybki komunikujące się ze sobą, co symbolizuje relacje sąsiedzkie. Witacz stoi w miejscu widocznym z węzła komunikacyjnego, jakim jest skrzyżowanie Al. Zwycięstwa i ul. Styjeńskiej. Ponadto widoczny jest z okien pociągów SKM.

Redłowski czat z pasażerami

Gdynia staje się mistrzem w dziedzinie poprawiania estetyki przestrzeni publicznej, a także tworzenia witaczy. Niedługo po rozświetlonych rybkach, Traffic Design postawiło kolejne witacze. Na stacji Redłowo SKM stanęły wyświetlacze LED w kształcie dymków czatu. W dymku wpisany jest kierunek ruchu (Gdańsk i Gdynia), jednak zmienia się co jakiś czas, pokazując powitania w różnych językach i zabawne spostrzeżenia, których autorami są częściowo pasażerowie, którzy zaproponowali je w internetowej sondzie. Wśród tekstów są więc m.in. „Peron lubi jak się go podrapie za kasą biletową”, „O której wracasz?”, „Z ostatniej chwili: w Warszawie nie ma morza”, „Człowiek człowiekowi wilkiem, a kiwi kiwi kiwi” czy „Pan się chyba wykoleił”.

Dymki czatu na stacji Redłowo ©Traffic Design

Miło Cię widzieć (w Warszawie)

Można powiedzieć, że neon „Miło Cię widzieć” również jest witaczem, choć pierwotny pomysł był inny. Powstał on w ramach konkursu Neon dla Warszawy, zainicjowanego przez Muzeum Neonów i RWE Polska. Celem konkursu było nawiązanie do zanikającej neonowej historii stolicy, a także stworzenie nowej wizytówki miasta. W wywiadzie dla Co jest Grane[1] autor neonu, Mariusz Lewczyk, wspominał: „Brakowało mi w przestrzeni miejskiej pozytywnych, serdecznych komunikatów, więc postanowiłem stworzyć coś, co sprawi, że ludzie uśmiechną się i pomyślą sobie, że jest miło”.

„Miło Cię widzieć” znajduje się na Moście Gdańskim. Stanowi więc dodatek do pięknej panoramy, którą podziwiają osoby przejeżdżające pociągiem lub samochodem, a także zgromadzone na schodkach lub nadwiślanej plaży – miejsc, gdzie w ciepłe letnie noce gromadzą się mieszkańcy Warszawy. Neon cały czas „żyje”. Zeszłego lata dzięki specjalnej aplikacji i zainstalowanym obok neonu światłom LED można było dodać do napisu imię wybranej osoby. Otrzymywało się maila z informacją o której godzinie imię zostanie wyświetlone, a także zdjęcie uwieczniające tę chwilę od zatrudnionego przez Innogy fotografa.

 Miło Cię widzieć na Moście Gdańskim w Warszawie

Dobry wieczór we Wrocławiu

„Dobry wieczór we Wrocławiu” to jeden z najbardziej kultowych neonów. Wita on przybyszów wychodzących z Dworca Głównego. Po lewej stronie od napisu stoi elegancko ubrany pan z kwiatkiem w ręce uchylający kapelusz. Stanął on na dachu budynku przy ul. Piłsudskiego w 1962 r. W latach 80. często ulegał zmianom w związku z remontami budynku. Na początku XXI w. neon wyłączono z powodu problemów finansowych spółki PKP, do której witacz należał. Ponownie rozbłysnął w 2010r. dzięki staraniom stowarzyszenia miłośników neonu. Koszty odnowy, sięgające 25 tys. zł, pokrył Wrocławski Park Wodny.

Wrocławski witacz naprzeciwko Dworca Głównego, fot.: Lichen99, źródło: wikipedia.pl

 

Witacze-zaproszenia

Witacze często mają również formę zaproszeń na wydarzenia kulturalne. W ten sposób Wrocław zachęcał do uczestnictwa w imprezach, gdy był Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku. Jadąc w sierpniu przez polskie wsie można natknąć się także na witacze dożynkowe. Wykonane przez miejscową ludność ze słomy i innych łatwo dostępnych materiałów, stanowią także zaproszenie na wspólne świętowanie. Często powstają w ramach konkursów, które gminy chętnie organizują, bowiem poza integrowaniem społeczności, kreują również wizerunek gminy.

„Nigdy nie ma drugiej okazji, by zrobić pierwsze wrażenie.” Witacze mogą zbudować na wstępie pozytywny wizerunek miasta, ale mogą także przynieść skutek wręcz odwrotny. Należy pamiętać, że nie są jednorazową inwestycją, ale instalacją, o którą trzeba cały czas dbać. Na szczęście coraz więcej miast i gmin inwestuje w kreatywne, estetyczne witacze.


[1] http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,347,20574971,153443,Jestem-warszawskim-hipisem–Rozmowa-z-autorem-neon.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_CJG

Artykuły powiązane